Ostatni post z greckiego wesela, a raczej dnia ślubu, bo będzie jeszcze plener. Para Młoda przyjeżdża na nią chyba jakieś półtorej godziny później. Tutaj pewności nie mam, bo czas mi pędził jak szalony. Tradycją jest przyjechanie na imprezę gdy wszyscy goście będą już na sali. Sala tutaj była parkietem tanecznym i stolikami na świeżym powietrzu parę metrów od morza :) Kiedy już odwiedziliśmy dwa miejsca Magda i Kostas przyjechali do gości. Pojedzonych gości dodam, bo w tzw. międzyczasie podano jedzonko. Witani są przez rodziców, tutaj był miks tradycji i witanie chlebem i solą i tłuczeniu pantoflem kieliszków i rzucanie ryżem trzy razy za siebie. Później pierwszy taniec, tort i wielki chlebek drożdżowy, który ma swoją nazwę, para łamała go z mamą pana młodego. Później każdy z gości dostał po kawałku. A potem greckie tańce, polskie tańce. Co do alkoholu, bo o to pytało mnie sporo osób - wino na greckich stołach, a wódka na polskich :)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Your comment will be added shortly.