Na zdjęciu poniżej, część ludu cierpiętniczego naszego pamiętnego wydziału, aż się łezka w oku kręci, że to już koniec. Chociaż odczywam pewną radość, jak widać poniżej reszta też nie pogrążyła się w depresji.
Potem przeszliśmy do BWA na pyszny obiad w cudownym towarzystwie.
Motywem przewodnim był mój czerwcowy przysmak, trusssskawki.
Zrobiliśmy też rozgrzewkę przed plenerem, który odbędzie się w Krakowie na Kazimierzu.
A teraz odrobina prywaty, dziękuję za cudowny dzień, przepyszny obiad i sobotnie garden wedding party!
coraz ciekawiej, mizzz
OdpowiedzUsuńtylko ten szum wyszedł bardzo cyfromo-matrycowo na siódmym...
generalnie gratuluję
ładnie, ale szum na siódmym pojechał...
OdpowiedzUsuńgratuluję!
ach, mizz, dopiero po zatwierdzeniu się pokaże
OdpowiedzUsuńwięc wykasuj niepotrzebne, ahm
pozaznaczałam wszystkie, będą robić za sztuczny tłok, że niby tak dużo komentów mam :D
OdpowiedzUsuńech, Ty komentarzy spragniona, Ty! ;o))
OdpowiedzUsuńto ja dołożę jeszcze jeden co by więcej ich było :) fajne, te ''barowe'' szczegolnie, Pozdrowencje.
OdpowiedzUsuń